-Skoro się nie boisz, to pozwolę ci żyć, ale tylko pod jednym warunkiem. - odezwał się w końcu.
-Jakim? - spytałam patrząc na niego z zainteresowaniem.
-Będziesz dla mnie pracowała.
* * *
Siedziałam na dachu domu, obserwując gwiazdy. Księżyc był w pełni, dzięki czemu w lesie było dość jasno. Przez kilka dni mieszkania tutaj przyzwyczaiłam się już trochę do mroku, który sprawiał, że atmosfera w nim była niezwykła.
Przechodziłam tu swego rodzaju szkolenie, które oczywiście przeprowadzały różne osoby - od seryjnych morderców do demonów. Na początku oczywiście Slenderman oprowadził mnie po lesie, który teraz - po prawie tygodniu - znałam w miarę dobrze. Oprócz nas, mieszkało w nim jeszcze kilka innych znanych z creepypast i horrorów postaci, m.in. Jeff the Killer czy np. Samara Morgan.
Jeżeli już o tym mowa, to bardzo bawi mnie, że to jakby biznes. Zabijanie ludzi wiąże się nawet z tonami papierkowej roboty, co wygląda niezwykle zabawnie. Nie myślałam, że trzeba rejestrować każde morderstwo i że można na nich ‘’zarabiać’’. Slenderman udostępnia portal do miasta za odpowiednią opłatą. Tak, trzeba płacić za zabijanie na cudzym terytorium. Najczęściej trzeba ściągnąć Slenderowi ofiarę, którą będzie mógł zabić.
Co ciekawe, nie wolno zabić więcej, niż jedną osobę na dwie doby. No bo w końcu nie byłoby już nikogo, kogo możnaby zamordować. Obserwując pracę Slendermana, stwierdziłam, że to strasznie trudna robota, w szczególności, kiedy nie ma się oczu.
Wracając do szkolenia, kiedy poznałam już trochę las, Slender zaprowadził mnie do Jeffa, który miał mnie nauczyć jak skutecznie zabijać ludzi. Szliśmy na drugi koniec lasu, bo właśnie tam mieszkał mój instruktor. Ledwie weszliśmy do jaskini, a on dosłownie spadł na mojego towarzysza, który był widocznie zażenowany tą sytuacją. Jeff uwiesił mu się na szyi i zaczął krzyczeć, że ma go zawieźć do salonu. Nazwał go ‘’srokatym rumakiem’’ po czym krzyknął ‘’wiśta wio’’. Rozbawiło mnie to, więc parsknęłąm, co zwróciło na mnie uwagę chłopaka.
Zeskoczył z demona i ukłonił się unosząc niewidzialny kapelusz. Wyszczerzył zęby w i tak wiecznie widniejącym na jego twarzy uśmiechu i spojrzał na Slendera, który poprawiał garnitur.
-Hej, Slendy, czy to nie koleżanka tej co ją ostatnio razem załatwiliśmy? - spytał, po czym podszedł bliżej i zaczął mi się przyglądać.
-Tak, to ona. Przestań robić z siebie kretyna i naucz młodą jak się zabija.
-A dlaczego ja? Czemu mistrz nad mistrzami, który ma własny las, nie nauczy swojej podopiecznej jak się morduje?
-Bo ma dużo pracy, a ty się opier*alasz w tej swojej jaskini. Liczę na ciebie, a teraz idę się zająć ważnymi sprawami, którymi ty nie raczysz się zainteresować. Nawet twoje ofiary muszę rejestrować, bo jesteś tak leniwy, że ci się nie chce. - powiedział Slender, po czym zacząć iść w stronę wyjścia. Po drodze nachylił się tylko do mojego ucha i powiedział:
-Uważaj na niego. Nie wolno mu zbytnio zaufać, to krętacz i wariat. - słysząc jego głos przeszły mnie ciarki. Kiedy mówił ściszonym głosem, brzmiał jeszcze przyjemniej.
-Przestań mnie obgadywać i pozwól jej wreszcie do mnie przyjść. Ja się nią już zaopiekuję. - powiedział Jeff. Machnęłam lekceważąco ręką w stronę Slendera i pobiegłam do chłopaka.
Wyglądał równie intrygująco co Slenderman. Jego twarz, blada jak ściana, mocno kontrastowała z czarnymi oczami i włosami. Wycięty na twarzy uśmiech nadawał mu nieco przerażającego wyglądu. Pomimo szpecących go elementów, był całkiem przystojny. No i jego charakter był bardzo ciekawy.
-Dobra, zacznijmy od poznania się bliżej. Jestem Jeff. - zaczął chłopak.
-Agata… dla przyjaciół Aggy… - powiedziałam i niepewnie podałam mu rękę.
* * *
Zanim Jeff zaczął mnie uczyć, rozmawialiśmy chwilę. Pytał jak to jest mieszkać z takim nudziarzem jak Slender i czy nie boli mnie przebywanie z kimś, kto zabił moją przyjaciółkę i chłopaka. Potem obejrzał moje mięśnie i stwierdził, że zaczniemy od nauki walki wręcz. Załapałam szybko, więc kiedy już byłam w stanie go powalić, dał mi sztylet i nauczył jak go używać. Z tym szło mi trochę gorzej, ale w końcu też mniej więcej rozumiałam.
Kiedy zaczął tłumaczyć w które miejsca najlepiej dźgać, zaczęłam się nudzić, bo mówił rzeczy, które już wiedziałam. Po chwili jednak okazało się, że nie wiem aż tak dużo i jego wykłady zaczęły mnie interesować.
Po kilku godzinach intensywnej nauki chciałam już znaleźć się w domu i walnąć się na łóżko, ale Slender nie przychodził. Nie znałam tej części lasu na tyle, żebym mogła chodzić po niej sama, więc musiałam czekać.
-No, Slendy się na ciebie obraził? Biedak myślał, że będzie dla ciebie najważniejszy i nie będziesz chciała spędzać czasu z nikim innym? - roześmiał się Jeff, ale mi do śmiechu nie było. Zapowiadała się burza, a ja nie chciałam sama tutaj spacerować. Jednak Slender nie pozostawiał mi wyboru. Musiałam tu zostać, a Jeff był coraz bardziej przerazający.
-Chcesz się może czegoś napić, Aggy? - spytał. Pokiwałam głową, a on na chwilę wyszedł. Kilka minut później wrócił z gorącą herbatą.
-Nie chce ci się już uczyć, nie? - spytał.
-Trochę za dużo tego jak na jeden dzień. - odpowiedziałam uśmiechając się do niego.
Wypiłam herbatę, po której zachciało mi się spać. Nie mogłam powstrzymać zmęczenia i w końcu straciłam przytomność.
* * *
Poczułam ucisk na nadgarstku. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że jestem nadal w jaskini Jeffa. Nie spałam długo, bo przez małe okienko wpadało trochę światła. Był wieczór. Spojrzałam na swoją rękę. Byłam do czegoś przykuta.
Pewnie będzie kazanie, że mówił, żeby mu nie ufać. - pomyślałam nie przejmując się zbytnio swoją sytuacją.
-No i, jak się spało? - spytał Jeff. Spojrzałam na niego niezadowolonym wzrokiem.
-Wspaniale, a teraz możesz mnie wypuścić. Jestem trochę głodna, a od ciebie już nic nie wezmę. - odpowiedziałam mu spokojnie.
-Nie jesteś troszeczkę zbyt pewna siebie? - powiedział, podchodząc do mnie - Powinnaś teraz płakać i błagać mnie o litość.
-Ale się ciebie nie boję. Slender jest od ciebie straszniejszy, a przy nim czuję się swobodnie, więc czemu miałabym panikować?
-Słuchaj, mała suczko. Jak chcesz, to się zabawimy trochę inaczej. - powiedział i zaczął odpinać spodnie. Nie mogłam uwierzyć, seryjny morderca chciał mnie zgwałcić!
Kiedy się rozebrał, zaczął zdejmować moje ubrania. Kiedy pozbył się mojej bluzy, zaczął całować mnie w szyję. Starałam się protestować, ale to nic nie dawało. Nagle złapał moją bluzkę i zaczął ją zdejmować. Zamknęłam oczy i czekałam aż się to skończy, jednak nic się nie działo. Poczułam, że chłopak ze mnie schodzi, więc otworzyłam oczy. Zobaczyłam, że Jeff stoi na przeciwko Slendera, który machał mackami na wszystkie strony. Chłopak uśmiechnął się jeszcze szerzej niż zwykle i zaczął biec w stronę demona. W ręce miał sztylet, z którego kapała jakaś substancja.
Slander unikał ciosów Jeffa i sam go atakował, jednak chłopak, ponieważ był mniejszy i zwinniejszy, atakował jeszcze szybciej. Po chwili walki Slenderman walczył już mniej energicznie. Zmęczył się.
Jeff skorzystał z okazji i skoczył na niego wbijając sztylet w jego brzuch. Slender chwilę zwijał się z bólu, ale wstał i w końcu udało mu się trafić. Jeff uderzył z dużą prędkością w ścianę jaskini, a Slenderman skulony podszedł do mnie i uwolnił mój nadgarstek. Wziął mnie na ręce i z niewyobrażalną prędkością znaleźliśmy się w domu.
-Mówiłem… żeby mu… nie ufać… - powiedział, trzymając się za brzuch.
-Jakim cudem on cię zranił? Przecież…
-Woda święcona… to najprostszy sposób, żeby załatwić demona…
Poszłam do jego biblioteczki i znalazłam książkę o ziołach. Znalazłam przepis na coś, co wyleczyłoby jego rany i poszłam do spiżarni.
* * *
Hej.
Wiem, wiem, rozdział miał być wczoraj, ale jednak nie udało mi się go napisać. Przepraszam i mam nadzieję, że mi wybaczycie. Mam nadzieję, że chociaż spóźniony, to się spodoba. Zapraszam do komentowania i obserwowania.
Pozdrawiam, Rin.
Super, nie wiem, czy już to mówiłem, ale uwielbiam narrację pierwszoosobową. Bardzo fajnie, że takie krótkie, bo nie przepadam za dłuższym czytaniem na ekranie komputera. Chociaż tutaj troszkę mnie bolało, że wszystko było tak streszczone. Prawie jak w sprawozdaniu. Chętnie bym poczytał w czasie teraźniejszym jak to Jeff uczył Agatę walczyć i gdzie najlepiej jest dźgać. Wiem, że możesz tego nie wiedzieć, ale warto się zagłębić na potrzeby opowiadania. Ja czytałem cały artykuł o surowicy antylimfocytowej na Wikipedii xD Też nie wiem czy to mówiłem, ale świetny pomysł na wykorzystanie postaci z creepypast, które swoją drogą uwielbiam <3 Ogólnie, bardzo fajnie i ciekawie, a to przecież najważniejsze. Troszkę mnie zastanawia to, że przecież Slender zabił najbliższych Agaty, a ona sobie z nim poszła... no nie wiem...
OdpowiedzUsuńTak czy siak super,
zapraszam do mnie
http://rudymtuszem.blogspot.com/