wtorek, 12 stycznia 2016

Rozdział VII

    Dzięki moim lekarstwom Slenderowi nie stało się nic poważnego. Przez dwa dni był bardzo osłabiony, co mnie trochę martwiło. W każdym razie nie był w stanie wypełniać swoich obowiązków, więc to ja miałam ręce pełne roboty.
Starałam się unikać okolic, w których można było spotkać Jeffa, chociaż byłam już bardziej doświadczona. Kiedy Slenderman odpoczywał, ja zawzięcie trenowałam. Moje mięśnie zauważalnie się powiększały, a mi coraz bardziej podobało się posiadanie tak dobrej kondycji fizycznej. Kiedyś zrobienie trzech pompek lub podciągnięcie się na drążku było nie lada wyzwaniem, teraz byłam w stanie bez problemu zrobić 30 powtórzeń.

    Nie były to jedyne zmiany w moim ciele. Zauważyłam, że w ciągu dwóch tygodni pracowania u Slendermana wydłużyły mi się nogi, ręce i palce, a przede wszystkim cała stałam się wyższa i odrobinę chudsza niż dawniej. Na początku myślałam, że mi się zdaje, ale kiedy dosięgnęłam do półki, do której na początku brakowało mi około piętnastu centymetrów, zmieniłam zdanie. Ponadto moje oczy ściemniały, a skóra stała się bledsza. Początkowo mnie to trochę przerażało, zastanawiałam się co spowodowało to ‘’przeobrażanie się’’. Może nie powinnam się zaprzyjaźniać z demonem…


 * * *


    -Agata! Miałaś tutaj nie nabałaganić! - Slender wszedł do mojego pokoju, machając ostentacyjnie mackami. Domyśliłam się już, że nie zrobi mi krzywdy, bo najwyraźniej jestem dla niego zbyt cenna. Nie wiedziałam czy mnie polubił, czy może ma ze mnie po prostu jakieś korzyści. Jedno było pewne. Bać się go nie musiałam.

    -Tylko wyzdrowiałeś i już się wściekasz! - roześmiałam się. - Wolę cię chorego! Poza tym tam był bałagan. - spojrzałam na niego uśmiechając się szeroko. Slender schował macki i trochę się garbiąc wyszedł z pokoju bez słowa. Ostatnio miał zły humor, co mnie zastanawiało, jednak postanowiłam go o to nie pytać. Korciło mnie niemiłosiernie, ale stwierdziłam, że i tak mi nie powie. W końcu czemu demon miałby się zwierzać jakiejś dziewczynce. Założyłam na uszy słuchawki i położyłam się na swoim łóżku.



*  *  *


Podczas przerwy pomiędzy dwiema piosenkami, kiedy w słuchawkach nie było nic słychać, usłyszałam głos Slendera. Wołał mnie. Zaklęłam pod nosem i poszłam do jego gabinetu.

-O co chodzi? - spytałam z niezadowoloną miną.

-Spójrz na to i spróbuj to wytłumaczyć. Nie widzę rejestracji kilku morderstw, o których ostatnio było głośno w mieście.

-Może nie widzisz ich dlatego, że nie masz oczu? - spytałam złośliwie. Slender zacisnął pięści, ale po chwili się uspokoił. Widać było, że go to zabolało.

-Nie łap mnie za słowa. Tydzień mnie zastępowałaś i już narobiłaś problemów.

-Trzeba było po mnie przyjść zanim Jeff wpadł na pomysł zgwałcenia mnie! - wrzasnęłam i wyszłam z pomieszczenia trzaskając drzwiami.

W pokoju zastanawiałam się jak mogło do tego dojść. W końcu rejestrowałam każde zgłoszone morderstwo z naszej okolicy… Chyba, że ktoś ich po prostu nie zgłaszał… ale każdy z mieszkańców Heisei zabił w ciągu tego tygodnia po trzy osoby, gdyby zabili więcej ktoś na pewno by ich zdał. To znaczyło, że robił to ktoś, kto nie znał regulaminu i nie był zarejestrowany w bazie morderców naszego lasu. Poza tym musiał być człowiekiem, bo morderstwa nie były jakoś specjalnie charakterystyczne. Te pięć osób zostało po prostu zastrzelone. Najzwyklejszym pistoletem.

Przestałam o tym myśleć. Teraz to problem Slendera. Zamiast tego zaczęłam zastanawiać się nad jego złym humorem. Nie myślałam, że demon może mieć doła. Coraz bardziej mnie zaskakiwał. Doszłam do wniosku, że może nie powinnam mu dokuczać, że nie ma twarzy. Najwyraźniej to faktycznie była jego słabość. Muszę wynyślić, jak go pocieszyć nie poruszając tego tematu… pomyślałam.

Nagle do pokoju wszedł Slender oznajmiając, że natychmiast musimy iść do części lasu należącej do Samary. Posłusznie poszłam za nim, wyglądał na przejętego.

Na miejscu okazało się, że Samara znalazła zwłoki. Ich właściciel został zastrzelony. Kolejna ofiara tajemniczego zabójcy. Z daleka widziałam tylko czarnowłosą postać leżącą na trawie. Slender dał mi znak ręką, żebym podeszła z nim bliżej. Ku mojemu zdumieniu, nie żyła jedyna znana nam osoba, którą możnaby podejrzewać o całe to zamieszanie.

Jeff.


*  *  *


Hej.

O rany… jak mnie tu dawno nie było. Powinnam się chyba wytłumaczyć :/ mam tylko nadzieję, że o mnie nie zapomnieliście XD A więc powodem mojej nieobecności był po 1 zepsuty komputer, po 2 baardzo słaby internet, po 3 brak weny, a po 4 po prostu lenistwo (jedyna rzecz, na którą miałam wpływ :/ ). Mam nadzieję, że mi wybaczycie :< Na szczęście się zmobilizowałam i zaczęłam myśleć, co by tu dalej napisać. No i wymyśliłam takie cuś :> postaram się teraz pisać jak najczęściej (wiem, wiem, ja i te moje obietnice) ale osoby, które chociaż raz pisały jakieś dłuższe opowiadanie powinny dobrze wiedzieć, że jeżeli nie ma weny to za pisanie lepiej się nie zabierać. Lepiej chyba poczekać cztery miesiące na ciekawy rozdział, niż codziennie czytać flaki z olejem.

A, no i przede wszystkim przepraszam, że ten rozdział taki krótki, ale postaram się nadrobić to w najbliższym czasie. Doznałam natchnienia, więc kilka notek się pojawi. Zaraz się okaże, że ta wypowiedź będzie dłuższa niż san rozdział, ale chciałam jeszcze coś zaproponować. Dwa lata temu napisałam kilka rozdziałów pewnego książko-opowiadania. Wpadłam ostatnio na pomysł, żeby może wstawiać na tego bloga po pół rozdziału, kiedy nie będę miała weny na Slenderwoman. Niestety trochę bardzo różni się tematyką, ale też jest raczej ciekawe. No i przede wszystkim tam nie czerpałam inspiracji z żadnych creepepast ani niczego takiego, świat który tam powstał został w całości stworzony przeze mnie.

Koniec tego, idę się zastanawiać nad dalszymi losami Agaty, wy możecie pisać w komentarzach, kim waszym zdaniem jest tajemniczy zabójca.

Zachęcam do tego, abyście komentowali, obserwowanli i polecanli znajomym mój blog. Jeżeli będę miała więcej czytelników, na pewno będę pisała częściej.

Pozdrawiam, Rin.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz